Zacięta walka w derbach Łodzi. Słynny mecz dla Widzewa

Dodano:
Piłkarze ŁKS-u i Widzewa Łódź Źródło: PAP / Marian Zubrzycki
Na ten mecz kibice w Łodzi czekali aż 11 lat. ŁKS i Widzew Łódź ponownie stanęli naprzeciw siebie w derbach miasta w Ekstraklasie. Więcej powodów do zadowolenia w sobotni wieczór mieli zawodnicy Janusza Niedźwiedzia, którzy pokonali odwiecznego rywala.

W poprzedniej dekadzie łódzki futbol znajdował się w kryzysie. Potrzeba było wielu lat, by ŁKS i Widzew Łódź powrócili do elity. W sezonie 2023/2024 po raz pierwszy od lat obie ekipy znalazły się w tym samym czasie w Ekstraklasie. Pierwsze derby od 11 lat padły łupem Widzewa, którzy pokonali ŁKS 1:0.

Widzew szczęśliwszy po pierwszej połowie

Pomimo kompletu publiczności na stadionie Widzewa i wielkiej atmosfery towarzyszącej derbom Łodzi, ich początek mógł rozczarować kibiców niezależnie od preferencji kibicowskich. Widzowie oglądali nieskuteczne próby konstruowania akcji przez zawodników obu zespołów. Za każdym razem brakowało dobrego poprowadzenia sytuacji w końcowym momencie. Do tego doszła twarda gra, która zmuszała sędziego Tomasza Kwiatkowskiego do przerwania meczu. W 25. minucie nie piłkarze, a race były przyczyną przerwania spotkania.

W dalszej części pierwszej połowy można było obejrzeć tak zwany „mecz walki”. Widzew miał więcej rzutów wolnych, ale nie przekładało się to na celne strzały. Gdy wydawało się, że zawodnicy obu ekip zejdą do szatni przy wyniku 0:0, gola na dobicie przed przerwą strzelił Jordi Sanchez. Hiszpan wykorzystał dobre podanie Pawłowskiego i mocnym strzałem nie dał szans bramkarzowi ŁKS-u. Drużyna Kazimierza Moskala chciała wykorzystać aż sześć doliczonych minut przez Kwiatkowskiego, lecz paradoksalnie VAR uchronił ją przed drugą bramką. Sanchez podciął strzał nad Bobkiem po podaniu od Hanouska. Po chwili celebracji sędzia otrzymał informację, że Hiszpan był na pozycji spalonej. Po tym momencie żadna z ekip nie wypracowała sobie dogodnej okazji. Po pierwszej połowie bardziej zadowoleni mogli być Widzewiacy.

Obrona wyniku w derbach Łodzi

Kazimierz Moskal musiał mocno zmotywować piłkarzy swojego zespołu. ŁKS na początku drugiej połowy mocno naciskał na piłkarzy Janusza Niedźwiedzia. Nie przyniosło to skutku w postaci gola. Beniaminkowi brakowało aktywnego gracza w ofensywie. Dani Ramirez, hiszpański kreator, rozpoczął mecz na ławce rezerwowych. Widzew z kolei nie unikał ostrej gry, nawet takiej, która zmuszała sędziego do wyciągnięcia żółtej kartki.

ŁKS szukał szans w ofensywie, ale Widzew zawsze wracał do obrony. Co więcej, też próbował zdobyć bramkę, np. poprzez kontrę. W 69. minucie dobre podanie otrzymał Sanchez. Dograł do nabiegającego Kuna, ale ten był spóźniony do piłki i nie zdążył celnie uderzyć. Hiszpan kilka minut później musiał zejść z boiska. Problemy zdrowotne nie pozwoliły mu na dalszą grę. Drużyna Moskala w tym samym czasie nakręcała grę. Szybko, lecz nieskutecznie konstruowała akcje.

W 75. minucie Tomasz Kwiatkowski znów musiał przerwać mecz z powodu pirotechniki. Gdy wznowił grę obraz meczu pozostał bez zmian. ŁKS naciskał, a Widzew uciekał się do twardego przerywania akcji. Wynik 1:0 był dla nich satysfakcjonujący. Szukał sposobów na zabieranie czasu gry. Gdy arbiter doliczył aż 12 minut do regulaminowych 90 minut, było wiadome, że zaniknie finezja, a zacznie się rozpaczliwa gra na utrzymanie. Gra stała się jeszcze twardsza, przez co aż trzech piłkarzy zostało ukaranych w 99. minucie żółtymi kartkami za spięcie. Widzew kończył mecz w dziesiątkę, bowiem faulem na otwartej pozycji ratował się Luis Silva. Rzut wolny nie przyniósł wyrównania. Po 105 minutach Tomasz Kwiatkowski zakończył spotkanie. Tym samym Widzew zachował prowadzenie 1:0 i zgarnął trzy punkty.

ŁKS z mizernym wynikiem w tabeli Ekstraklasy

Po trzech kolejkach więcej powodów do zadowolenia ma Widzew. Póki co mają na koncie sześć punktów. ŁKS ma o połowę mniej i znajduje się w strefie spadkowej Ekstraklasy.

Źródło: WPROST.pl
Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...